Kronika z rejsu Costa Pacifica (5-12 października 2009 roku)

Poniedziałek, 5 październik 2009 roku. W środku nocy wyruszamy ze Świnoujścia. Samochodem jedzie nas siedem osób. Rysiek z Alą, Dorota, Roman i ich syn Robert oraz Basia i Andrzej- czyli my. Tak zaczyna się nasza zeszłoroczna, jesienna wyprawa.


Na lotnisko Berlin Schoenefeld docieramy około godziny 4 rano. Za pół godziny odprawa. Start o 6.30. Lot przebiega spokojnie. Po wschodzie słońca podziwiamy częściowo pokryte śniegiem Alpy. Na lotnisku Malpensa pod Mediolanem lądujemy o 8.10. Przesiadamy się do autokaru, który zawiezie nas do Savony. Autostrada wiedzie przez liczne tunele, wiadukty i mosty. Odległość blisko 200 km pokonujemy w niespełna trzy godziny. W Savonie, przy nabrzeżu terminalu Palacrociere, czeka na nas „COSTA PACIFICA”. Ogromny statek pasażerski zbudowany w stoczni w Genui, oddany do eksploatacji w 2009 roku ( długość 290m, szerokość 35,5m; 13 pokładów, 1504 kabin, tonaż 114 500t; prędkość eksploatacyjna 21,5 węzła). Statek zabiera ponad 3000 pasażerów i ma 1100 osób załogi. Zaokrętowanie ponad dwóch tysięcy osób odbywa się dość sprawnie. W okrętowej recepcji otrzymujemy magnetyczną Kartę „Costa”, będącą zarówno dokumentem tożsamości, kluczem do drzwi kabiny i kartą płatniczą. Po drodze w automacie rejestrujemy swoje karty kredytowe VISA.


Kabina, w której zamieszkaliśmy na czas rejsu, ma 18 m2 powierzchni i jest wyposażona na poziomie cztero gwiazdkowego hotelu. Kąpiel pod prysznicem i miły chłodek panujący w kabinie dość szybko przywracają nam siły. Szybko rozpakowujemy bagaże i leżąc odpoczywamy. Z okna rozpościera się widok na budynki nadmorskiego bulwaru. O godzinie 17 statek odcumowuje i bierze kurs na Barcelonę ( 342Mm). Zaraz po wyjściu na morze- niespodzianka. Kapitan ogłasza ćwiczebny alarm do opuszczenia statku. W pasach ratunkowych udajemy się na miejsce zbiórki – pokład łodziowy B lewa burta. Członkowie załogi za pomocą czytnika kart w błyskawicznym tempie dokonują sprawdzenia obecności.


Na pokładzie statku mówi się pięcioma oficjalnymi językami: włoskim, angielskim, francuskim, niemieckim i hiszpańskim. Codziennie wieczorem pasażerowie otrzymują biuletyn pokładowy „Today” z informacjami na temat planu imprez na następny dzień oraz dziennik z najważniejszymi wiadomościami ze świata. Interaktywna telewizja- z braku czasu- służyć nam będzie jedynie do śledzenia trasy rejsu i prognozy pogody.


Obiad o 19 w My Way Restaurant na trzecim pokładzie. Przy stole siedzimy wraz z Arletą i Grzegorzem. Obsługujący nas kelner Mario jest Peruwiańczykiem. Liczne potrawy są serwowane w ilościach stosunkowo niewielkich. Wszystko po to, by zakosztować ich jak najwięcej. Oczywiście, bez przesady. Po obiedzie, który trwa prawie do godziny 21, nasza grupa zbiera się w barze na 9 pokładzie na krótkie spotkanie zapoznawczo- organizacyjne. Przed 22 jesteśmy już w teatrze na „Fantasy Show”. Tutaj codziennie przez godzinę będziemy podziwiać artystów z całego świata, tancerzy, piosenkarzy i różnego rodzaju zabawiaczy. Po przedstawieniu zwiedzamy statek. Podziwiamy wystrój barów, restauracji, kasyna i galerii handlowej. Nocne życie na statku okazuje się być niezwykle intensywne. Bardzo zmęczeni lądujemy w koi gdzieś około drugiej w nocy. Możemy się wyspać. Do Barcelony statek zawinie dopiero o godzinie 13.


Z opóźnionym śniadaniem nie ma żadnego problemu. Cały czas na pokładach 9 i 10 czynne są bufety Self Service Restaurant La Paloma. Podobnie jest z lunchem, który można spożyć bądź w New York New York Restaurant, bądź na szybko w La Paloma. Organizowane przez Costa wycieczki fakultatywne na lądzie są dość drogie, a poza tym przewodnicy mówią wyłącznie w jednym z pięciu oficjalnych języków. Dla nas świnoujskie Biuro Turystyczne „Fregata” organizuje wycieczki za o wiele niższą cenę, zapewniając przy tym polskiego przewodnika. Po lunchu i powitaniu drugiej części naszej grupy wsiadamy do naszego, „polskiego” autokaru i z Adamem- wybitnie kompetentnym polskim przewodnikiem- zwiedzamy Barcelonę. Najpierw katedra La Sagrada Familia. To świątynia rzymsko- katolicka, której budowa trwa od 1924 roku. Jej ukończenie zaplanowano na rok 2026, dokładnie w rocznicę śmierci Antonio Gaudiego, architekta i projektanta katedry. Zachwycamy się niecodzienną bryłą świątyni. Następnie jedziemy do Parku Guell zaprojektowanego przez już wspomnianego Antonia Gaudiego. Oglądamy fantazyjne budynki, dziwne budowle, rzeźby i mozaiki. Wokół rozbrzmiewa arabska i katalońska muzyka. Na placu otoczonym pofalowaną, pokrytą piękną mozaiką długą ławą oraz pomiędzy kolumnami niezwykle oryginalnego systemu magazynowania wody kwitnie handel wyrobami z tak obecnie modnego szkła murano. Z parku jedziemy na Stadion Olimpijski. Po drodze mijamy piękne budynki- dzieła zaprojektowane przez słynnych na cały świat katalońskich architektów modernistów. Ze wzgórz otaczających miasto od północy podziwiamy panoramę miasta. Barcelona podana w kilkunastogodzinnej pigułce, ale za to w jakże wspaniałej formie. Pełni wrażeń wracamy na statek.


O 19 statek wychodzi na morze, a my udajemy się na obiad do restauracji. Costa Pacifica obiera kurs na Palma de Mallorca (126 Mm). Wieczorem w teatrze występuje Mike Pidone w repertuarze Franka Sinatry. Rano jesteśmy w porcie. Pogoda extra. Szybkie śniadanie i w drogę. Widok miasta zapiera dech. Zamawiamy taksówki. Trzy godziny zwiedzania miasta za jedyne 25 euro od osoby. Taksówkarze dokładnie wiedzą gdzie nas zawieźć i co pokazać. A w Palma de Mallorca jest co zwiedzać, jest co podziwiać. Bliższe dane o obiektach przekazuje nam Ania, przewodniczka z Fregaty. Najważniejsze z zabytków to ogromna katedra z największą na świecie rozetą (witraż) o średnicy 13,3 metra i jedyny w Europie zamek o okrągłej bryle. Średniowieczny, doskonale utrzymany Castillo de Bellver. Palma de Mallorca jest piękna; żal się z nią rozstawać. Niestety, o godzinie 13 wyjście statku z portu. Kurs na Tunis (432 Mm). Dzień spędzamy na górnych pokładach, kąpiąc się w basenach i korzystając z jaccuzi. Także w tym dniu, zgodnie z sugestią szefa „Fregaty” Ryszarda, organizujemy dzień polski. Ubrani w biało czerwone koszulki, czapeczki i szaliki polskiego kibica rozgrywamy mecz w siatkówkę nożną i ręczną. Najpierw grają panowie, potem panie. Jest super, jest wesoło. Budzimy powszechne zainteresowanie. Mimo, że polska grupa z Fregaty liczy zaledwie 52 osoby i w porównaniu do kilkusetosobowych ekip z Włoch, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Japonii jest ledwie zauważalna, to tylko nas stać było na zorganizowanie „narodowej” imprezy. Wieczorem Wielka – „Gala Dinner”. Obowiązują stroje wieczorowe. Początek w teatrze, gdzie poznajemy kapitana Ignazio Giardia i jego starszych oficerów, łącznie z lekarzem i kapelanem. Następnie w restauracji szampan i obiad wzbogacony o występ załogi z podkładem włoskich przebojów. Po obiedzie, już w teatrze, podziwiamy rewelacyjną rewię „ Afro Marimba Dance Company”. Zachwyt budzą nie tylko występy artystów ale także techniczna strona obsługi przedstawienia. Ruchome elementy sceny, oświetlenie, lasery, a przede wszystkim niesamowicie wspaniałe nagłośnienie. Po teatrze, jak co dzień, spotykamy się w klubie słuchając muzyki, tańcząc i popijając drinki lub wspaniałą włoską kawę.



W czwartek 8 października, w południe, cumujemy w Tunisie. Afryka wita nas potężnym upałem. Schodzimy na ląd. Autobusem z przewodniczką Fatimą Nabli, Polką mieszkającą od 28 lat w Tunezji, jedziemy do Kartaginy, potem do Niebieskiego Miasta. W Kartaginie, oglądamy dość słabo wyeksponowane pozostałości miasta zniszczonego przez Rzymian w 146 roku przed naszą erą, w tym pozostałości amfiteatru, a także częściowo uszkodzone ogromne cysterny na wodę(124m długości i 8 m szerokości), którą doprowadzano akweduktem z oddalonego o 130 km źródła w masywie górskim. Sidi Bou Said czyli Niebieskie Miasto budzi zrozumiałe zainteresowanie.


Zwiedzamy muzeum- dom arabski, pijemy pyszną zieloną herbatę, którą tutaj obowiązkowo częstuje się gości. Zaliczamy sklepiki z różnorodnym towarem. W końcu zmęczeni upałem docieramy na statek. Kąpiel przywraca nam siły. O 19 godzinie statek wychodzi z portu. Kurs na La Valletta na Malcie (229,2 Mm). W restauracji miłe zaskoczenie. Menu napisane w języku polskim. Dziś w teatrze „I have a dream”. Wokalistka Kasia Wysocka pozdrawia nas po polsku. Rozbawieni ruszamy do Lido Calipso, by tańczyć w gorących rytmach. Aż do rana trwa „Italia Night”.


Już piątek. O 8.30 cumujemy w porcie La Valletta. Nazwa pochodzi od imienia rycerza, który dowodził obroną miasta przed Turkami w 1565 roku. La Valletta była główną siedzibą rycerzy zakonu św. Jana- joanitów, później zwanych rycerzami maltańskimi. Miejskim autobusem jedziemy do dzielnicy położonej na wzgórzu. Z ogrodów Upper Barrakka Garden rozciąga się wspaniały widok na port. Przebywa w nim wiele jednostek, ale największą i najwspanialszą jest nasza Costa Pacifica. Wrażenie robi też nowoczesna, fregata niemieckiej marynarki wojennej. Zwiedzamy Fort św. Elmo, Pałac Wielkich Mistrzów, gdzie podziwiamy malowidła i flamandzkie gobeliny, Katedrę Świętego Jana z XVI wieku i Muzeum Katedralne. Tu oglądamy ostatnie dwa obrazy wielkiego włoskiego artysty Caravaggia. Na statek wracamy piechotą, co rusz podziwiając wspaniałe pałace i kościoły, w tym Auberge de Castille, niegdyś kwaterę portugalskiej legii w zakonie joanitów a obecnie siedzibę premiera Malty. Późnym popołudniem żegnamy się z Maltą. Statek obiera kurs na Palermo na Sycylii (240 Mm). Wieczorem Chef”s Gala Dinner urozmaicona występami kelnerów, a w teatrze „Daniel Show”, czyli występ znakomitego komika z rewelacyjnym numerem ze strusiem. Na dobranoc „C- Talent”, finał odpowiednika naszego programu Szansa na sukces. 10 październik. Od rana jesteśmy w Palermo. Wynajętym autobusem zwiedzamy miasto. Najpierw klasztor i katakumby ojców Kapucynów. Katakumby, w których znajduje się około ośmiu tysięcy zabalsamowanych zwłok osób duchownych i sycylijskiej burżuazji, dostarczają ponoć mocnych wrażeń. Kilkanaście osób, w tym my i małe dzieci, rezygnuje ze zwiedzania. Wraz z Basią bierzemy „wypożyczone” Klarę i Dominika na spacer uliczkami miasta. Następnie już całą grupą zwiedzamy Teatr Masimo, będący jednym z największych tego typu obiektów w Europie, potem katedrę. Podziwiamy bramy wjazdowe do miasta i fontannę Pretoria, zwaną fontanną Wstydu (bodajże w XVII wieku siostry zakonne mające swój klasztor nieopodal fontanny, nie mogąc znieść widoku rzeźb nagich ciał, poobrywały wszystkim postaciom nosy; innych części ciała nie odważyły się dotknąć). W ogrodzie botanicznym robimy zdjęcia wśród powietrznych korzeni ogromnego figowca tzw. Dusiciela. Na zakończenie zaliczamy bazar, ciągnący się kilometrami w wąskich uliczkach bardzo zaniedbanego starego miasta. Część grupy udaje się na plażę, by zażyć morskiej kąpieli.


Reszta decyduje się na dodatkowy turystyczny objazd Palermo taksówkami i powrót na statek. O godzinie 17 odbijamy. Costa Pacifica bierze kurs na port Civitavecchia (253,9 Mm). W teatrze występ brzuchomówcy Samuela Barletti i jego lalek: małpki i lwiątka. Widownia pokładała się ze śmiechu. Gwoździem programu był jednak skecz z udziałem osób z widowni. Artysta wybrał dużego, grubego Niemca i naszego kolegę z grupy Pawła. Ubrał ich w fartuszki. Włocha z rysunkiem męskich majtek, a Polaka z rysunkiem damskiej bielizny. W odpowiednim momencie ściskał jednego z nich za rękę, a ten zgodnie z umową otwierał usta- udając że mówi. W tym samym czasie brzuchomówca „wypowiadał” zdania, imitując kłótnię włoskiej pary. Ubaw po pachy. Niedziela. Jesteśmy w porcie Civitavecchia. Po śniadaniu wsiadamy do autokaru i wyruszamy do Rzymu. Przewodniczką jest mieszkająca tutaj Polka. Kolejno podziwiamy Zamek św. Anioła, którego mniejsza kopia jest w Świnoujściu,


Koloseum, Forum, Kapitol i Plac Wenecki, Panteon- zamienioną na kościół rzymską „świątynię wszystkich bogów”.


Obok Panteonu, w lodziarni, kupujemy rewelacyjnie smaczne lody, a potem sorbet truskawkowo- melonowy.


Pełni uznania dla tutejszych lodziarzy ruszamy dalej. Wkraczamy do Watykanu.


Stoimy w długiej, ale dość szybko postępującej kolejce. Zwiedzamy bazylikę świętego Piotra i podziemia w których znajdują się sarkofagi papieży, w tym grobowiec Jana Pawła II. Wrażenia z pobytu w wiecznym mieście są jedyne w swoim rodzaju, trudne do opisania. Wieczorem wypływamy do Savony (197 Mm). Po obiedzie, w teatrze, muzyczny „Sport Show” a potem „Noche Latina”. Od północy pakujemy nasze walizki, które oznakowane pomarańczowymi paskami z danymi identyfikacyjnymi właściciela do godziny 1 muszą znaleźć się przed drzwiami kabiny.

Poniedziałek, 12 październik. Savona.


Idziemy na ostatnie w tym rejsie śniadanie i czekamy na wyznaczoną godzinę zejścia ze statku. Wreszcie nasza kolej. Przy trapie przedstawiciele załogi życzą nam szczęśliwej drogi i ponownego rejsu na ich statku. Żegnamy „Costa Pacificę”. Pakujemy się do autokaru, który zawiezie nas do stolicy Lombardii Mediolanu.


Samolot mamy dopiero wieczorem. Pobyt w Mediolanie przeznaczamy na zwiedzanie miasta. Odwiedzamy Costelo Sforzesco (Zamek Sforzów), Katedrę, najsłynniejszą operę świata La Scala i poświęcone jej muzeum, bazylikę świętego Ambrogio, Galerię Vittorio Emanuele II, gdzie mają swoje sklepy najelegantsze i najdroższe domy mody. W galerii- na szczęście, a także by dać zadość tradycji- kręcimy młynek na pięcie trzymając ją na jajach kolorowego mozaikowego byka. Chodząc ulicami miasta zauważamy, że w odróżnieniu od Palermo, tutaj wszystkie domy mają odnowione fasady. Jest czysto i mimo silnego wiatru przyjemnie. W kawiarni wypijamy wspaniałą włoską kawę, do tego zjadamy wielkie ciacho i żegnamy Mediolan.


Wsiadamy do autokaru i jedziemy na oddalone o 50 km lotnisko Malpensa. Odprawa. Oczekiwanie na wejście na pokład samolotu trochę się dłuży. Mamy czas na zakupy w sklepie wolnocłowym. Wreszcie o 21.30 startujemy. Nad Alpami samolot wpada w turbulencje. Przez kilka minut trzepie nami całkiem, całkiem. Ala i Dorota wpadają w panikę. Chyba udawaną, gdyż lekarstwo w postaci szampana jest nad wyraz skuteczne. W Berlinie jesteśmy tuż po godzinie 23. Szybko zdążamy na parking do samochodu i ruszamy do Świnoujścia.

Wspaniała wyprawa dobiegła końca.


Na ekranie komputera oglądamy zdjęcia, tworzymy albumy, przeglądamy zestawy oryginalnych fotografii i przewodniki. Przypominamy sobie miejsca gdzie jeszcze nie tak dawno byliśmy. Na półkę, do zestawu dokładamy kolejne porcelanowe dzwoneczki- pamiątki z odwiedzonych miast. Już czas by myśleć o następnej wycieczce wielkim statkiem pasażerskim. Jaką wybrać trasę? Prawdą jest bowiem twierdzenie, że kto raz zasmakował podróży statkiem pasażerskim, kto odkrył zalety zwiedzania świata w ten właśnie sposób, ten będzie marzyć o kolejnym rejsie. A marzenia są po to, by dążyć do ich spełnienia.
05.10 – 12.10.2009r.
Barbara i Andrzej